poverty-1148934_1920

Sprawiedliwie, czyli nie dla wszystkich

poverty-1148934_1920Kiedy premier Mateusz Morawiecki objeżdżał Polskę inaugurując kolejną odsłonę programu 500+, to trudno było oprzeć się wrażeniu, że to akcja motywowana wizerunkowym efektem. Program zainaugurowała ustawa i plenerowe wydarzenia w obecności kamer niczego tu ani dodać ani ująć nie mogły. Tymczasem zmiana w redystrybucji pieniędzy z budżetu jest konieczna. Dobitnie przekonują o tym dane Głównego Urzędu Statystycznego, a zatem rządowej agendy, który ogłosił niedawno, że sfera skrajnego ubóstwa w Polsce w ciągu ostatniego roku zwiększyła się o 1 procent i obejmuje 5,4 procent osób.

Jakim cudem? – dociekano w publicystycznych programach. Jak to się ma do ogromnego transferu pieniędzy w ramach programu 500+, który miał ubóstwo likwidować? – dopytywano z niedowierzaniem. Tymczasem dane GUS dziwić nikogo nie powinny. Potwierdzają one to, co było jasne od początku, że program 500+ programem socjalnym nie jest. Nie jest on także programem stymulującym dzietność, jak go pierwotnie przedstawiano, bo mimo przelewania pieniędzy na konta polskich rodzin, dzieci nie rodzi się wcale więcej.

Wbrew logice

Twarde statystyczne dane dowodzą, że gigantyczne budżetowe pieniądze wykorzystywane są wbrew racjonalnym zasadom polityki społecznej. Chcąc zwiększyć dzietność należałoby premiować rodziny, w których rodzi się np. drugie i kolejne dziecko. Z kolei chcąc likwidować ubóstwo należałoby adresować pieniądze nie według znanej z czasów komuny zasady zwanej „urawniłowką”, tylko według kryteriów dochodowych obowiązujących dotychczas.

Ubóstwo do likwidacji od ręki

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że okazałoby się wówczas, iż likwidacja ubóstwa w Polsce byłaby możliwa nie tylko szybko, ale i przy znacznie mniejszym obciążeniu budżetu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której pieniędzy z programu 500+ nie otrzymają rodziny relatywnie dobrze sytuowane. Według zgrubnych wyliczeń liczba korzystających zmniejszyłaby się wtedy o kilkadziesiąt procent.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że okazałoby się wówczas, iż likwidacja ubóstwa w Polsce byłaby możliwa nie tylko szybko, ale i przy znacznie mniejszym obciążeniu budżetu

Oznacza to, że na pomoc żyjącym w skrajnej biedzie można by było przeznaczyć nie 500 zł, ale np. 1000 zł lub więcej (w zależności od indywidualnej sytuacji), a w budżecie i tak by jeszcze sporo zostało. Dokonanie takiej symulacji wydaje się dziecinnie proste. Rządzący zachowują się jednak tak, jak gdyby ich to w ogóle nie intereso